Prawnym precedensem można określić wyrok, jaki pod koniec zeszłego roku wydał Sąd Apelacyjny w Katowicach, nakazując biegłej zapłacenie przedsiębiorcy 80 tys. za wadliwą ekspertyzę budowlaną.
O przypadku Jerzego Szwedki z Rybnika pisaliśmy w artykule „Jak roz(biegła) się ekspertyza z wyrokiem” (TTG Wiadomości Gospodarcze nr 6/2018). Pod koniec ubiegłego wieku były górnik i taksówkarz włożył wszystkie zarobione pieniądze, jak również zasoby finansowe swoich bliskich, w adaptację rodzinnej kamienicy na restaurację. Wydawało się, że działalność lokalu „Pod Orłem”, stojącego w centrum miasta, rozkręci się zaraz po oddaniu obiektu do użytku. Ale gdy inwestor zaczął się rozliczać z wykonawcą, z zaskoczeniem odkrył, że niektóre elementy przebudowy nie zgadzają się z projektem. Przede wszystkim źle wykonano strop nad salą taneczną, co stanowiło poważne zagrożenie dla gości.
Na skraju katastrofy
Zrozumiałe, że za fuszerkę nie chciał zapłacić firmie budowlanej, która wystawiła fakturę na 530 tys. zł. A że już wcześniej zapłacił jej 312 tys. zł, domagał się zwrotu połowy zaliczki (150 tys.) plus 26 tys. zł kary umownej z tytułu opóźnienia inwestycji. Jednak wykonawca nie chciał uznać tych roszczeń, a wręcz odwrotnie – uparcie żądał zapłaty reszty naliczonej przez siebie należności. W rezultacie spór trafił do Sądu Okręgowego w Gliwicach Oddział Zamiejscowy w Rybniku, który po kilkuletnim procesie przyznał rację… firmie budowlanej i kazał zapłacić Szwedce całą kwotę wraz z odsetkami. W sumie aż 388 tys. zł. Podejmując taki wyrok, sąd z Rybnika oparł się na opinii biegłej Ireny K., która zaświadczyła, że „prace zostały wykonane zgodnie ze sztuką budowlaną”. Po odwołaniu inwestora Sąd Apelacyjny w Katowicach zatwierdził to orzeczenie, a wykonawca robót rozpoczął egzekwowanie należności, co doprowadziło do licytacji obiektu. Ale i tak uzyskane z licytacji pieniądze okazały się za małe, więc egzekucja trwała nadal.
Restaurator nie poddawał się jednak bez walki. W 2005 roku, jeszcze przed utratą kamienicy, dokonał w niej kolejnego odkrycia: pod ścianą z kominami nie było ław fundamentowych! Zlecił więc ekspertyzę u innego rzeczoznawcy i potwierdziło się, że obiekt przebudowano w rażącej sprzeczności z projektami i wymogami wytrzymałościowymi, co groziło katastrofą budowlaną! Taka oczywista sprzeczność między opiniami obu biegłych nie mogła pozostać bez echa. Jerzy Szwedka zwrócił się do znanego w kraju mec. Lecha Obary z Olsztyna i z jego pomocą w 2012 roku pozwał Irenę K. o odszkodowanie za sporządzenie fałszywej ekspertyzy. Jednak sąd w Rybniku oddalił pozew stwierdzając, że opinii tej nie można zarzucić fałszywości, skoro została uznana za wiarygodną w postępowaniu sądowym, na potrzeby którego ją sporządzono. Tak orzekł ten sam sąd, który na podstawie ekspertyzy Ireny K. nakazał restauratorowi zapłacić całą należność firmie budowlanej.
Zmiana filozofii sporu
Co więcej, rybnicki sąd dodatkowo stwierdził, że ewentualne roszczenia Jerzego Szwedki – po trzech latach – przedawniły się i może teraz zgłaszać pretensje do samego siebie. Podobnie uznał Sąd Apelacyjny w Katowicach, ale mec. Obara był przekonany, że przypadek z opinią biegłej powinien zostać zakwalifikowany jako przestępstwo umyślne. A jeśli by tak się stało, wówczas przedawnienie następuje dopiero po 20 latach od stwierdzenia tego faktu! Dlatego powód odwołał się do Sądu Najwyższego, a ten w maju 2015 roku zaskarżony wyrok uchylił nakazując sądowi w Katowicach ponowne rozpoznanie sprawy. Uznał przy tym, że zachodzi potrzeba zweryfikowania, czy ekspertyza Ireny K. jest zgodna z prawdą, a ponadto – czy zachowanie biegłej nie wypełniło znamion przestępstwa. Co ciekawsze, może to rozstrzygnąć nie tylko sąd karny, ale też cywilny, czego jednak wcześniej nie uczynił.
Takie postawienie sprawy zasadniczo zmieniło filozofię sporu. Pod koniec listopada 2019 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach (wydział cywilny) uznał opinię Ireny K. za fałszywą, przypisując jej winę umyślną, w związku z czym odpowiada ona za powstałe szkody w inwestycji przez 20 lat od powstałej szkody (czyli od 7 stycznia 2002 roku, gdy biegła przesłała opinię do sądu). Jednocześnie zasądził od niej – na rzecz restauratora – 80 tys. zł wraz odsetkami.
Precedensowy wyrok
– Wydaje się, że jest to pierwszy wyrok, który uznaje odpowiedzialność biegłego sądowego za wynik procesu, w którym sporządza opinię – uważa Szymon Topa, radca prawny z Kancelarii Lecha Obary. Według prof. Ewy Gruzy z Uniwersytetu Warszawskiego, którą cytuje portal prawo.pl,, nie ma wątpliwości, że jest to przełomowe i ważne orzeczenie, a jego konsekwencje mogą być znaczące. Przy czym wyrok ten wskazuje na bardzo niski poziom opinii biegłych, co stanowi także poważny problem w procesach karnych i rodzinnych, które decydują o życiu ludzi.
Sam Jerzy Szwedka ma mieszane uczucia.
– To ogromny sukces po wieloletniej batalii sądowej, tylko pozostaje pytanie: „Dlaczego tak późno?” – pyta retorycznie.
Biegła tylko raz w ostatnim czasie stawiła się przed sądem wyjaśniając, że w chwili wydania opinii nie miała w ręku wszystkich projektów, ale czuje się niewinna. Teraz przed kancelarią prawną kolejne zadanie: wyegzekwowanie od niej zasądzonej kwoty, co wcale nie musi być łatwe.
Pozostaje także do zakończenia (wygrania) proces z wykonawcą inwestycji. Już ponad dwa lata temu Sąd Apelacyjny w Katowicach potwierdził, że firma budowlana „działając umyślnie podstępnie zataiła wady, które okazały się wadami istotnymi”. Potem sąd niższej instancji nakazał owej firmie zwrócić Szwedce 140 tys. zł, lecz nadal nierozstrzygnięty jest jego pozew o zapłatę 1,3 mln zł. Jednak wobec uporu Ślązaka wydaje się to tylko kwestią czasu.
Marek Książek