Kiedy siedzi się na pracy zdalnej w ciepłym fotelu, przestrzeganie obostrzeń jest niezwykle proste. Równie łatwe jest także szyderstwo z tych, którzy muszą sobie w tej sytuacji jakoś radzić, pracować i prowadzić firmy. Nie trzeba znać się przy tym na ekonomii, branży czy prowadzeniu biznesu, wystarczy przeprowadzić pseudośledztwo dziennikarskie. Jest tekst – są pieniądze za publikację. I co z tego, że w tle rozgrywa się dramat tysięcy ludzi?
Kiedy w marcu w Polsce pojawił się pierwszy przypadek COVID-19 – choroby wówczas niezbadanej i jawiącej się jako śmiertelne zagrożenie dla ludzkości – niemal z dnia na dzień wdrożone zostały drastyczne obostrzenia, które najdotkliwiej dotknęły m.in. branżę turystyczną. W obliczu nieznanego wtedy zagrożenia Polacy solidarnie wykazali się odpowiedzialnością. Hotelarze pomimo zamknięcia i strat, robili co mogli, aby utrzymać zatrudnienie i uratować prowadzone biznesy. Zagryźliśmy zęby i nie narzekaliśmy.
Problemy hotelarstwa
Od marca branża funkcjonuje w niestabilnym środowisku prawnym. Rozumiemy potrzebę wprowadzania pewnych ograniczeń i branża doskonale je wdrożyła – pojawiły się procedury bezpieczeństwa, przeprowadzane są dezynfekcje, przeszkolony został personel, zakupione zostały produkty do dezynfekcji. To wszystko koszty, które są jednak zrozumiałe. Przez 9 miesięcy nauczyliśmy się żyć z widmem COVID-19 – przygotowaliśmy się, aby goście wypoczywali bezpiecznie.
Niestety, pomimo wprowadzonych rozwiązań, obecnie nie możemy ich normalnie przyjmować. Rząd reaguje w sposób chaotyczny i reguluje działalność gospodarczą branży turystycznej nie mając świadomości zasad jej funkcjonowania. A warto wiedzieć, że planowanie wydatków czy marketingu w hotelarstwie prowadzone jest w perspektywie przynajmniej na pół roku do przodu. U nas – na rok do przodu. W obecnej sytuacji jest to niemożliwe, bo nie można być pewnym, co wydarzy się za tydzień.
Tymczasem obiekty stoją puste. Znakomita część z nich jest zamknięta albo już zlicytowana. Zamyka się możliwość prowadzenia biznesów, ale nie zwalnia się z podatków i ZUSów. Jak firma, która nie zarabia ani grosza, ma płacić wynagrodzenia i wszystkie opłaty? Pracownicy boją się o każdy kolejny dzień. Wiele hoteli zaciągnęło kredyty, które miały być przeznaczone na rozwój obiektu (kolejny plac zabaw, nowe pokoje), jednak w tej sytuacji nie są w stanie ich spłacać. A jak nauczył nas kryzys z 2008 roku, ekonomia to system naczyń połączonych. Niespłacone kredyty odbiją się na sytuacji finansowej całej Polski, zwłaszcza jeżeli dojdzie do fatalnego efektu domina, który może pociągnąć kolejne gałęzie gospodarki na dno. Dobra kondycja finansowa turystyki jest w interesie nas wszystkich.
Zarzuty wynikające z niewiedzy
No ale – dziennikarka znalazła temat – hotelarze-cwaniaki obchodzą prawo. Wiadomo, najlepiej sprzedają się emocje, muszą więc pojawić się oskarżenia, szyderstwo, negatywne oceny. Bez względu na kontekst, bez subtelnej analizy oraz bez umiejętności i wiedzy niezbędnej do opisania skomplikowanej sytuacji. Szybko, płytko, ostro.
Co znaczące, w tekście dziennikarki nie znajdziemy ani słowa o odpowiedzialności pracodawcy za kilkadziesiąt etatów. Tymczasem to kluczowe, bo – po pierwsze – oznacza to bezpieczeństwo finansowe tych ludzi. Po drugie stworzenie zgranego zespołu w hotelarstwie trwa lata. Aby nie doprowadzić do jego rozbicia, hotel musi po prostu zarabiać.
Warto w tym momencie zwrócić uwagę na to, że otwarcie hoteli w maju nie wpłynęło na dynamikę rozwoju choroby. Ta przyspieszyła dopiero we wrześniu, kiedy wystartowały szkoły. To pokazuje, że obiekty turystyczne dobrze przygotowały się do aktualnej sytuacji i nie stanowią źródła zakażeń. Czy dziennikarka pisząca ten artykuł zaczerpnęła szerszej wiedzy o tym, jak wygląda obecnie turystyka w Polsce? A może wystarczy jej samo to, że została samozwańczym sędzią od wydawania wyroków dotyczących tego, czy ktoś przyjeżdża do hotelu służbowo…?
My – hotelarze – działamy w ramach obowiązującego prawa. Wzmożone informowanie na temat przyjmowania osób obywających wyjazdy służbowe to walka o jedynego gościa, jaki nam pozostał. To dostosowanie się do obecnej sytuacji oraz ewoluującej turystyki biznesowej.
Pandemia zmieniła bowiem pewne trendy. Zdalna praca w domu nie pozwala ludziom na efektywne wykonywanie obowiązków zawodowych w domu, właśnie dlatego coraz częściej decydują się na skorzystanie z oferty hotelu. My zapewniamy opiekę nad dziećmi, a rodzice zyskują niezbędny czas i spokój na pracę. Umożliwiamy tym samym prowadzenie biznesów i rozwój, co jest niestety blokowane przez rygorystyczne przepisy.
Należy być również świadomym, że obecnie ludzie wykonują tak różnorodne zawody, że hotele wręcz nie mają prawa ani obowiązku w to szczegółowo wnikać. Fotograf może być w podróży służbowej, podobnie kobieta prowadząca własny biznes, która szuka inspiracji do nowych projektów. Skończyły się czasy, kiedy podróżą służbową były jedynie konferencje i spotkania biznesowe.
W całym tym gąszczu absurdalnych oskarżeń zabrakło jeszcze jednego, który w sposób szczególny obnaża ignorancję w zakresie funkcjonowania biznesu. Często pojawia się bowiem pytanie: dlaczego hotele nie przygotowały się do ponownego zamknięcia? Jeżeli ktoś nie potrafi odpowiedzieć sobie sam na to pytanie, to szkoda czasu na dalszą dyskusję.
Perspektywa ciepłego fotela
Wszystkie te bezpodstawne zarzuty nie pojawiłyby się w tekście, gdyby dziennikarka wykazała się elementarną wiedzą, rzetelnością oraz wrażliwością. Polskie hotele stoją wysoko na rynku międzynarodowym, dzięki konsekwentnej i ciężkiej pracy, ciągłemu inwestowaniu w rozwój i podnoszeniu jakości. Najwyższy poziom profesjonalizmu staramy się wykazać również w sytuacji pandemii. Dlatego więc zanim ktoś znów zacznie z ciepłego fotela oceniać całą branżę, najpierw niech zerknie na analizy, tabele i ekonomiczne wskaźniki. I posiadając taką wiedzę i kompetencje niech zacznie proponować konstruktywne rozwiązania, zamiast zadowalać się zwykłym krytykanctwem.
W tak trudnym czasie należy bowiem skupić się na działaniach, realnie mogą poprawić całą skomplikowaną i trudną sytuację.
Czytaj także: Rządowy zakaz wyjazdów turystycznych to żart
źródło: mamahotelarz.pl
blog Joanny Preisner, właścicielki Hotelu Bacówka Radawa & SPA**** oraz autorki bloga