– Branżę targową z marca 2020 roku można było porównać do rozpędzonego pociągu jadącego z szybkością 300 km/h, na pokładzie którego wszyscy w euforii piją szampana, i który nagle zderza się ze ścianą – mówi Warszawskiej Izbie Gospodarczej Ewa Woch, wiceprezes zarządu firmy Targi w Krakowie.
Rok 2019 w branży targowej w liczbach prezentuje się świetnie: 100 zorganizowanych targów, 162 miliony zwiedzających, ponad 27 tysięcy wystawców.
Rok 2019 był dla branży targowej w Polsce bardzo dobry: zorganizowaliśmy rekordową ilość imprez, w których wzięła udział wyjątkowo duża liczba wystawców i zwiedzających, mieliśmy świetne wyniki. Perspektywy na rok 2020 były równie doskonałe. Cała branża MICE, czyli między innymi konferencje, kongresy, eventy, miała podpisane doskonałe kontrakty na organizację ciekawych i licznych wydarzeń.
Wtedy przyszedł 16 marca 2020 roku, kiedy rząd ogłosił lockdown. Pierwszym krokiem podjętym przez rząd był zakaz organizowania imprez masowych w pomieszczeniach zamkniętych powyżej 1000 osób. Następnie wprowadzono w kraju stan zagrożenia epidemicznego i zakazano zgromadzeń powyżej 50 osób.
Branżę targową z marca 2020 roku można było porównać do rozpędzonego pociągu jadącego z szybkością 300 km/h, na pokładzie którego wszyscy w euforii piją szampana, i który nagle zderza się ze ścianą.
Targi w Krakowie w drugiej połowie marca miały organizować największą imprezę, jaką mają w kalendarzu – Targi Stomatologiczne Krakdent. Są to ogromne targi z 25-letnią historią, traktowane przez branżę jako czołowa impreza krajowa. Co roku zjeżdża się na nie tysiące wystawców krajowych i zagranicznych. W połowie marca 2020 roku impreza stała już fizycznie na hali, a za trzy dni mieli przyjechać wystawcy, aby przygotować się do targów. Targów w pełni sprzedanych i opłaconych.
A to tylko przykład jednej imprezy. W marcu rozpoczyna się sezon targowy, który trwa do połowy czerwca. Po przerwie wakacyjnej, kiedy imprezy targowe nie są organizowane, branża wznawia działalność w drugiej połowie września – sezon jesienny trwa do drugiej połowy listopada. W związku z tym cały sezon wiosenny, który się właśnie zaczynał, był w większości przez organizatorów targów sprzedany. I wtedy rząd powiedział: stop, zamykamy kraj.
Jak poradziliście sobie z tą sytuacją?
Było to największe wyzwanie zeszłego roku, ponieważ trzeba było wykonać gigantyczną pracę, aby porozumieć się z wystawcami. I to w momencie, kiedy wszyscy wystraszeni siedzieli w domach, a narzędzia takie jak Zoom czy inne komunikatory nie były jeszcze w powszechnym użyciu. Jednocześnie nie mogliśmy dostać się do zasobów firmy. A nad nami stało pięciuset wystawców pytających: co teraz?
Podobnie jak pozostali organizatorzy targów zarówno polskich, jak i zagranicznych postanowiliśmy, że przesuwamy termin imprezy. Byliśmy radosnymi optymistami zakładającymi, że cała sytuacja potrwa maksymalnie dwa miesiące. Dlatego umówiliśmy się z większością wystawców, że przeniesiemy targi na czerwiec.
Była jednak grupa, która zażądała zwrotu pieniędzy. Sytuacja przypominała tą z odwołaną wycieczką turystyczną: jeśli miałaś zarezerwowany wyjazd na Zanzibar, który się nie odbył, żądasz zwrotu kosztów od biura podróży za niezrealizowaną usługę. Ten sam kazus wystąpił na targach. Dlatego trzeba było się wykazać dużymi zdolnościami negocjacyjnymi, aby osiągnąć z wystawcami porozumienie w sprawie przeniesienia wpłaconych pieniędzy na kolejny termin. Pieniędzy, które wydaliśmy przecież na organizację targów i których zwrot dla każdego organizatora oznaczałby upadłość, ponieważ są to kwoty idące w miliony złotych. Nie ma co ukrywać, gdybyśmy musieli oddać wtedy pieniądze, to nie trzy firmy targowe w Polsce by splajtowały, ale wszystkie.
Trzy firmy zatem już zrezygnowały.
Większość firm targowych w Polsce są to jednostki należące do samorządów, tak jak w Poznaniu, Gdańsku, Kielcach czy Lublinie. Miasto lub samorząd nie pozwolą im upaść nawet w sytuacji rocznego przestoju. Natomiast prywatni jesteśmy my (Targi w Krakowie), Ptak Warsaw Expo z Nadarzyna oraz Warszawskie Centrum EXPO XXI, chociaż w zasadzie jest to właściciel obiektu, a nie organizator targów. Trzech organizatorów już się poddało: EXPO Mazury z Ostródy, Expo Silesia z Sosnowca i Murator EXPO ogłosiły upadłość.
Czytaj więcej na wig.waw.pl