Strat wody wynikających z instalacji wodociągowych nie da się całkowicie wykluczyć. Można jednak znacząco je ograniczyć. Aktualnie zmiany klimatyczne w Polsce, charakteryzujące się coraz częściej występującymi ulewnymi deszczami i sezonowymi suszami, dają powód do niepokoju w kwestii zarządzania infrastrukturami wodnymi. Pewne jest, że klimat się zmienia, a zastosowane lata temu rozwiązania nie sprawdzają się w obecnych warunkach. Społeczeństwo coraz mocniej zdaje sobie sprawę jak ważna jest oszczędność wody, jednak większą uwagę należy zwrócić na system poboru i odprowadzania wody. Jak sytuacja ma się w Polsce?
Po pierwsze: jakie zasoby wody posiada Polska?
Niskie. Skutki tej sytuacji zaczną być odczuwalne już w niedalekiej przyszłości. Przyczyną strat infrastruktur wodnych jest nieszczelna instalacja. Standard wykonania infrastruktury, rozszczelnienia, korozje, dziury w rurociągach wcześniej czy później stają się przyczynami awarii. Im starsze technologie, tym straty wody są większe. Żywotność tego typu instalacji szacowana jest na mniej więcej 50 lat. W praktyce jednak wcześniej dochodzi do uszkodzeń sieci, które – nawet jeśli nie bezpośrednio – to w pośredni sposób wpływają na podmywanie dróg publicznych, zakłócenia w ruchu, przerwy w dostawie wody bieżącej do mieszkań.
Pocieszające jest to, że Polska wypada całkiem dobrze w obszarze strat występujących w systemach wodociągowych. Wartości strat określa się procentowo. Wskazują one różnicę pomiędzy tym, ile wody wodociągi wtłaczają do sieci, a ile rzeczywiście sprzedają lub przeznaczają do celów technologicznych. W Polskich miastach wartość ta wynosi od 18 do 20%. To bardzo dobry wynik, nawet na tle krajów Europy Zachodniej. Dla porównania – w Niemczech straty szacuje się na około 30%, w Hiszpanii 40%, a we Włoszech 70%! Wysoki wynik polskich miast jest zasługą modernizacji przeprowadzonych w ostatnich latach. Jeśli spojrzeć wstecz, do połowy lat 90 nikt specjalnie nie interesował się instalacjami wodnymi, przeciekami, awariami czy nawet kradzieżami wody. Po 1995 roku sytuacja zaczęła ulegać poprawie, a po akcesji Polski do Unii Europejskiej można mówić o dużym kroku naprzód. Polskie miasta inwestują w renowację sieci, budowę nowych, a nawet zaczynają wykorzystywać automatykę służącą dokładniejszemu zbieraniu danych.
Nieco gorzej sytuacja ma się z kanalizacją, która jeszcze przegrywa w walce z zmianami klimatu. Infrastruktura kanalizacji w Polsce liczy swoje lata. Dysonanse klimatyczne są zjawiskiem postępujących. Zmieniła się charakterystyka opadów. W efekcie nawiedzające Polskę coraz częściej w ostatnich latach ulewne deszcze ujawniają braki w sieciach kanalizacyjnych. Wynika to z faktu, że kilkadziesiąt czy nawet kilkanaście lat temu budowano kanalizacje ogólnospławne. Do kanału sanitarnego trafiały ścieki sanitarne i wody deszczowe. W przypadku nawalnego deszczu kanalizacja przepełniała się, a ścieki trafiały ujściem awaryjnym do rzek. Przyczyniało się to również to awarii rurociągów, wybijania ścieków ze studzienek, spiętrzania wody czy zalewania ulic. Dlatego obecnie buduje się kanalizację rozdzielczą. To rozwiązanie sprawia, że ścieki sanitarne odprowadzane są do oczyszczalni rurami o mniejszych średnicach, a woda deszczowa kierowana do rur o większej średnicy. Kanalizacja deszczowa nie pracuje 24 godziny na dobę, dzięki czemu nie jest przepełniona, a w razie potrzeby zachowuje odpowiednią przepustowość.
Czytaj całość na portalu PumpLab