Chiński Aliexpress podbił polskie smartfony i rynek zakupów online. Wśród platform do zakupów e-commerce aplikacja ta w kategorii urządzeń mobilnych dystansuje pod względem korzystającej z niej liczby internautów takie znane marki, jak Allegro czy Olx.pl. Ta rosnąca popularność budzi spore obawy nie tylko konkurentów, ale też organizacji konsumenckich i administracji skarbowej. Często pojawia się zarzut uchylania się od płacenia ceł i podatku VAT przez sprzedawcę poprzez zakwalifikowanie przesyłki jako prezentu lub zaniżanie ceny produktu. Straty mogą sięgać miliarda złotych rocznie.
Dane Gemius z listopada 2019 r. pokazują, że wśród platform do zakupów e-commerce Aliexpress zajmuje pierwsze miejsce pod względem liczby korzystających internautów na urządzeniach mobilnych. W rankingu TOP 20 wszystkich rodzajów aplikacji Aliexpress zajmuje 15. miejsce pod względem korzystającej z niej liczby internautów przez urządzenia mobilne w Polsce. Zaraz za Aliexpress plasują się Allegro i Olx.pl.
Grupa Alibaba to nie tylko Aliexpress, ale również portal Alibaba do zakupów hurtowych, Tmall zajmujący się B2C (łączący przedsiębiorców z konsumentami) i Alimama, czyli serwis marketingowy dla sprzedawców. Jednak to Aliexpress stał się jedną z najpopularniejszych platform i aplikacji, za pośrednictwem której do Polski corocznie trafia kilka milionów przesyłek z Państwa Środka.
Wkrótce na liście popularnych platform w Polsce mogą znaleźć się kolejni chińscy pośrednicy. W szybkim tempie amatorów zakupów zyskuje sobie na przykład Gearbest, póki co działający jedynie w języku angielskim.
Konkurenci chińskich sieci oraz związki konsumenckie w krajach UE zwracają uwagę na liczne wątpliwości. Po pierwsze, nie wszystkie produkty spełniają standardy bezpieczeństwa wymagane w Europie. Przypomnijmy, że sprowadzanie towarów niespełniających norm unijnych i standardów bezpieczeństwa, szczególnie w celach odsprzedaży, jest nielegalne.
Kolejnym problemem jest powszechna praktyka wysyłania przez sprzedawcę podrobionych towarów, których loga są chronione prawem. W takim przypadku kupujący już w Polsce może zostać zmuszony do zapłaty wysokich kar.
Po trzecie, sama aplikacja, jak i produkty na niej sprzedawane, są opisane niepoprawną polszczyzną, rodząc wątpliwości co do spełniania obowiązku rzetelnej informacji wobec użytkowników.
Po czwarte, polskie związki konsumenckie zwracają uwagę na brak możliwości zwrotu towaru w ciągu 14 dni przez klienta bez uzasadnienia. Innym ważnym aspektem są utrudnienia dotyczące rozstrzygania sporów prawnych. Jeśli między konsumentem a sprzedawcą nie dojdzie do polubownego rozwiązania rozbieżności, wówczas sprawy rozstrzyga sąd arbitrażowy w Hongkongu. Ta zasada narusza przepisy prawa unijnego, ponieważ konsumenci powinni móc dochodzić swoich praw przed sądem we własnym kraju.
Oprócz związków konsumenckich, swoje zastrzeżenia zgłasza również administracja skarbowa. Częstym zarzutem jest uchylanie się od płacenia ceł i podatku VAT przez sprzedawcę poprzez zakwalifikowanie przesyłki jako prezentu lub zaniżanie ceny produktu.
W 2018 roku w nowo powstałej sortowni paczek Polskiej Poczty w Lublinie powstał oddział celny, którego zadaniem jest skanowanie przesyłek pod względem ich kompatybilności z deklaracją. Jednak jedynie niewielki odsetek wszystkich przesyłek jest sprawdzany przez oddziały celne.
Według szacunków państwo polskie może tracić nawet ponad miliard złotych rocznie, ponieważ wartość przesyłek pocztowych z Chin warta już jest kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie.
W ostatnim czasie apel o lepsze działania regulacyjne wobec przesyłek z Chin wysunęła Konfederacja Lewiatan reprezentująca interesy polskich przedsiębiorców. Proceder wysyłek produktów można określić mianem jednego z największych przemytów z Azji wykonywanego za pośrednictwem kanałów e-commerce.
Szereg wątpliwości budzi kooperacja między polską a chińską pocztą, które podsumował Łukasz Sarek z Ośrodka Badań Azji w raporcie “Współpraca Poczty Polskiej z China Post”. Analityk gospodarki Chin zauważa, że “chińscy eksporterzy korzystają z istotnych przewag, które można traktować jako naruszające uczciwą konkurencję”. Wskazuje przy tym na niski koszt lub jego brak przy przesyłkach produktów z Chin do Polski.
Dodatkowo trzeba dodać, że Światowy Związek Pocztowy zakłada, że przesyłki z biedniejszych do bogatszych krajów są tańsze niż odwrotnie. System rozliczeń między międzynarodowymi operatorami pocztowymi sprzyja w tym przypadku Chinom, a nie Polsce.
Wobec promowanego oficjalnie przez władze w Pekinie modelu współpracy opartego rzekomo na wzajemnych korzyściach, trzeba zwrócić uwagę na brak wzajemności w przypadku e-commerce. Polscy sprzedawcy nie mogą sprzedawać swoich produktów do Chin w ten sam sposób, nie mówiąc już o tym, że wedle zasad Światowego Związku Pocztowego wysyłka przesyłki byłaby znacznie droższa. Na rynku chińskim nie funkcjonują polskie kanały sprzedaży e-commerce, takie jak allegro czy olx. Nie jest to jedynie kwestią ich skali i modelu rozwoju, ale również trudności w Państwie Środka, które sprawiają, że nawet międzynarodowy gigant, taki jak Amazon, wycofał się z prób podboju tego rynku.
Kontrowersje wokół przesyłek z Chin mogłyby zostać włączone do agendy dyskusyjnej w ramach formatu współpracy 17+1 lub zostać silniej zaakcentowane na cyklicznych szczytach Unii Europejskiej z Chinami.
źródło: Instytut Boyma