Panika przed koronawirusem powoduje, że z półek drogerii, supermarketów i aptek znikają mydła oraz żele antybakteryjne.
O ile jeszcze te pierwsze można spokojnie znaleźć w sklepach, to z żelami na bazie alkoholu do dezynfekcji rąk jest prawdziwy problem. W wielu miejscach ich nie ma, a na pytanie, kiedy będą, sprzedawcy rozkładają bezradnie ręce.
– Zainteresowanie środkami czyszczącymi, takimi jak żele i mydła, wzrosło w stosunku do średniej sprzedaży nawet o kilkaset procent – informuje Piotr Kondraciuk, prezes spółki Polski Koszyk. Co więcej, jeśli wysoki popyt się utrzyma, może się okazać, że w ciągu kilku dni ten asortyment zupełnie zniknie z półek.
Potwierdza to Robert Janocha, farmaceuta z Mielca. Mężczyzna w rozmowie z portalem Natemat.pl poinformował, że jego apteka zamówiła właśnie ostatnie sztuki płynów do dezynfekcji, z kolei producenci zaczynają sygnalizować, że nie mają już więcej na stanie. Produkcja ma zostać wznowiona dopiero w kwietniu.
Sprzedawcy informują również, że nawet jeśli na półkach przetrwały gdzieś ostatnie sztuki środków antyspetycznych, to klienci potrafili użyć ich na miejscu. Część buteleczek zdradzała wyraźne ślady otwarcia, zużytkowania, a niektóre były niemal puste.
Portal Spidersweb za pomocą analitycznego narzędzia Tradewatch.pl pokazał, jak epidemia wpływa na sprzedaż w internecie. W sieci widać wyraźny wzrost zainteresowania produktami deficytowymi – najpierw był to szturm na maseczki chirurgiczne, potem rozpoczął się prawdziwy boom na odkażacze do dłoni. W całym grudniu 2019 r. na Allegro kupiono płynów do dezynfekcji rąk za kwotę niespełna 38 tys. zł. Tymczasem w ubiegłym tygodniu wartość sprzedanych płynów do dezynfekcji rąk przekroczyła 2,5 mln zł!
Producenci mydeł i środków odkażających mogą zatem zacierać (umyte i zdezynfekowane) ręce… Światowa epidemia akurat temu biznesowi dobrze służy.
źródło: wirtualnekosmetyki.pl