Przyjęcie przez Sejm i Senat RP oraz podpisanie przez Prezydenta RP nowelizacji ustawy o IPN, w której znalazł się zapis wprowadzenia kary pozbawienia wolności do trzech lat „za publiczne i wbrew faktom przypisywanie narodowi polskiemu lub państwu polskiemu odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za popełnione przez niemiecką III Rzeszę zbrodnie nazistowskie lub inne przestępstwa przeciwko pokojowi, ludzkości oraz zbrodnie wojenne” otworzyło przysłowiową puszkę Pandory.
Wprowadzenie tego zapisu wywołało ostre reakcje potępiające taki stan ze strony władz Izraela, Stanów Zjednoczonych i Ukrainy. Oskarżono Polskę o zakłamywanie historii. Pokrzykiwania polityków najwyższego szczebla, decyzje parlamentów Izraela i Ukrainy nie zostawiają suchej nitki na tej ustawie. Odczuwalne pogorszenie relacji dyplomatycznych znalazło odbicie na ulicach Izraela, gdzie zdarzają się napiętnowania polskich turystów, czy wręcz biblijne sceny jak rzucenie kamieniem. Dalszym rozniecaniem ognia konfliktu jest wezwanie Yael Antebi, zastępcy burmistrza Jerozolimy do anulowanie wycieczek do Polski młodzieży żydowskiej. Yael Antebi zaapelowała do przeniesienia „Marszów Żywych” z Polski do stolicy Izraela, podniosła zarzut, że są to korupcjogenne wyjazdy, na których korzystają głównie polscy operatorzy turystyczni.
Z kolei polskie organizacje i firmy turystyczne od momentu napiętnowania polskich turystów w Izraelu odnotowują anulowania wyjazdów do Ziemi Świętej. W biurach podróży trwają usilne poszukiwania innych miejsc pielgrzymek. Rośnie zainteresowanie pielgrzymkami do Egiptu, Jordanii czy Libanu. Według operatorów turystycznych (wszyscy chcą zachować anonimowość), słowa wiceburmistrz Jerozolimy o korzystaniu na wyjazdach izraelskiej młodzieży przez polskich operatorów turystycznych, mijają się z prawdą. To głównie izraelscy operatorzy czerpią z tych wycieczek olbrzymie dochody. Istotnie, izraelski wymiar sprawiedliwości wykrywał korupcyjne praktyki wśród izraelskich operatorów turystycznych i urzędników Ministerstwa Edukacji. Strona izraelska tak negocjuje ceny pobytu w hotelach na terenie Polski, że są one poniżej kosztów utrzymania hotelu. A jak do tego doda się, że młodzież otrzymuje wyżywienie koszerne w lunch boxach, to nie można nazwać korzyścią zbierania okruszków jedzenia i pozostawionych śmieci. Największe koszty organizacji pobytu młodzieży izraelskiej stanowi uzbrojona ochrona każdej grupy izraelskich turystów. Ponadto polscy operatorzy hotelowi odnotowują zniszczenia w hotelowych pokojach, łazienkach czy korytarzach. Młodzi Izraelczycy nie oszczędzają hotelowych mebli, ścian, sufitów.
Tego typu forma eskalacji konfliktu jest szkodliwa dla obu stron. Tracą na niej przedsiębiorstwa z Izraela i Polski, ludzie tracą miejsca pracy. Turystyka jest najwrażliwszym sektorem gospodarki, który pierwszy odczuwa napięcia polityczne. Skoro różni nas sposób postrzegania historii, dlaczego nie może połączyć nas biznes?
Anulacje wycieczek z Polski do Izraela zaczęły się wcześniej. Jeszcze przed kryzysem dyplomatycznym obywatele Izraela zaczęli atakować polskich turystów. A przecież sektor turystyczny jest jednym z tych najbardziej otwartych na dialog i prawdę historyczną, szczególnie w wrażliwym temacie Holocaustu.
Potwierdzeniem tezy, że to izraelscy operatorzy są bardziej uprzywilejowani w obustronnych relacjach jest fakt, że każda z izraelskich wycieczek ma tylko i wyłącznie żydowskiego przewodnika. Natomiast polskie grupy nie mogą zatrudniać rodaków, muszą korzystać z licencjonowanych, kosztownych przewodników izraelskich. Grupy, które próbowały ominąć izraelskie przepisy, były karane wysokimi grzywnami finansowymi. Być może państwo polskie, wzorem naszych starszych braci także w turystyce, wprowadziłoby podobne przepisy podczas wizyt zagranicznych grup zorganizowanych? Pozwoliłoby to skutecznie prowadzić politykę historyczną, także wśród żydowskiej młodzieży. A tak odwiedzającą znają tylko i wyłącznie jedną prawdę.
Andrzej Grajczak
foto: Krzysztof Bielawski / Muzeum Historii Żydów Polskich